czwartek, 13 listopada 2008

Depresja przyjazdowa

Srebrna opowiadała mi o tym, że jej siostra po długim pobycie za granicą miała problemy z przystosowaniem się do życia w Polsce. Ja byłam z kolei pewna, że mnie to ominie. Założyłam, że skoro każde nowe miejsce mi się podoba, to tym bardziej będzie mi się podobało stare - od dawna nie widziane.
Niestety. Nie mogę się przyzwyczaić do ponurych min ludzi na ulicach, do petów leżących przy krawężnikach, do psich kup na chodnikach, do brzydoty Krakowa i jeszcze gorszej brzydoty zamieszkujących Kraków ludzi (opinia o Polkach jako pięknych kobietach to jakiś ponury żart). Nawet pogoda odstrasza, powietrze jest wilgotne, lepkie i śmierdzi. Ciekawe, czy się w końcu do tego wszystkiego przyzwyczaję.

3 komentarze:

  1. Moze cos jest w tym, ze Magda mowila podobne argumenty. Ale moze to po prostu urok listopada. To najbardziej okropny miesiac w roku :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też nie lubię listopada. Chociaż i tak jest całkiem znośny w tym roku. Jak na listopad.

    OdpowiedzUsuń
  3. To na pewno Jesień.

    Skrada się pomału za oknami,
    Straszy bębniąc znienacka w szybę,
    Czasem wściubi zimny nos za kołnierz, albo wytarga za uszy mrozem, taka Tęsknota. Ale to tylko Jesień, z szaroburym uśmiechem nicponia.

    Miś

    OdpowiedzUsuń