środa, 3 listopada 2010

Wampir konferencyjny

Wnioskuję z rozmów ze znajomymi, że większość osób nie przepada za konferencjami. Bo poziom wystąpień bywa różny, bo ich temat nie zawsze jest interesujący, bo inni niekoniecznie uznają ich własne badania za ciekawe. Bo po co słuchać, skoro wystarczy przeczytać. Niektórzy wpadają na konferencję żeby wygłosić swój referat i ulatniają się tuż po pytaniach od publiczności. Inni chyba boją się krytyki ze strony innych badaczy. Chociaż właściwie nie wiem jakie dokładnie panują w Polsce zwyczaje pod tym względem. Na wszystkich konferencjach, na których tutaj byłam, ludzie odnosili się do siebie grzecznie i sympatią. Nawet jeśli czyjeś wystąpienie było do bani, nie widziałam ostrej reakcji publiczności. Za to na konferencji kanadyjskiej profesor siedzący na sali potrafi powiedzieć do prelegenta, że ten gada bzdury i w ogóle nie ma o niczym pojęcia.
Muszę przyznać, że uwielbiam konferencje. Nie tylko ze względu na dobre jedzenie i możliwość zobaczenia kawałka Polski/Świata. Lubię wymianę myśli i inspirację. Zawsze po konferencji wracam tak niesamowicie naładowana energią, że przez jakiś czas praca pali mi się w rękach, mam dużo pomysłów, a poziom endorfin skacze wysoko. Chyba jestem wampirem konferencyjnym, który wysysa energię z innych uczestników.