wtorek, 18 listopada 2008

Bliskie spotkanie

Jesienna depresja już mi minęła. Dziś spotkałam pewnego znajomego z prehistorycznych czasów. Ciągle nie mogę się nadziwić temu zjawisku, że kiedy się o kimś myśli intensywnie, to na pewno się tego kogoś prędzej czy później spotka na Rynku.
A tu dokumentacja fotograficzna innego, choć równie przyjemnego spotkania:
Tutaj już naprawdę oko w oko:

czwartek, 13 listopada 2008

Depresja przyjazdowa

Srebrna opowiadała mi o tym, że jej siostra po długim pobycie za granicą miała problemy z przystosowaniem się do życia w Polsce. Ja byłam z kolei pewna, że mnie to ominie. Założyłam, że skoro każde nowe miejsce mi się podoba, to tym bardziej będzie mi się podobało stare - od dawna nie widziane.
Niestety. Nie mogę się przyzwyczaić do ponurych min ludzi na ulicach, do petów leżących przy krawężnikach, do psich kup na chodnikach, do brzydoty Krakowa i jeszcze gorszej brzydoty zamieszkujących Kraków ludzi (opinia o Polkach jako pięknych kobietach to jakiś ponury żart). Nawet pogoda odstrasza, powietrze jest wilgotne, lepkie i śmierdzi. Ciekawe, czy się w końcu do tego wszystkiego przyzwyczaję.